Wiedziony posłusznym serca nakazem
nieśmiało ujmuję Twą dłoń.
Splecione palce, niczym gałązki na wietrze
szepczą sobie na ucho czułe słówka
tak cicho, że ich nie słychać prawie.
Gdy stają się jednym ciałem,
pieśń miłosna czerwienią rozpalona,
w rozedrganym powietrzu
wędruje ku białym szczytom,
by zamrożona pozostać na zawsze,
w oczekiwaniu na ciepły promyk nadziei.